Terapeuta prześladowca
Niektóre niepowodzenia wynikają, bez wątpienia, z wyborów terapeuty, a nie tylko z natury zadania. W przemyślanym artykule zatytułowanym „Prześladowczy terapeuta” psychiatrzy Russell Meares i Robert Hobson omawiają kilka przyczyn niepowodzeń: natręctwo, uwłaczanie, unieważnianie doświadczeń pacjenta i nieprzejrzystość terapeuty. Jeśli chodzi na przykład o intruzję, opierają się na obserwacjach Anaïs Nin, powieściopisarki i eseistki, która opisała w książce własną terapię psychodynamiczną. Napisała ona:
Wypowiedzi doktora Allendy’ego brzmią niesubtelnie. Czuję się uciskana, jakby jego pytania były jak pchnięcia, jakbym była w sądzie karnym. Analiza mi nie pomaga. Wydaje się bolesna. Wzbudza moje lęki i wątpliwości. Ból życia jest niczym w porównaniu z bólem tego śledztwa.
Meares i Hobson sugerują, bardziej ogólnie, że terapia jest doświadczana jako natrętna, gdy klient jest zmuszony do przedwczesnego wyznania swoich sekretów. Jest doświadczana jako uwłaczająca, gdy interpretacje terapeuty, choć przedstawiane jako wgląd, w rzeczywistości skutkują obniżeniem (często już niskiej) samooceny pacjenta, sprawiając, że czuje się on źle lub nienormalnie. Piszą oni: „Mówienie pacjentowi, że jest zły lub że chce dominować, może być ukrytym sposobem nazywania go”.
Szczególnie ważne, jak sądzę, jest omówienie przez Mearesa i Hobsona „nieprzejrzystego terapeuty”. Przynajmniej niektóre znane mi osobiście osoby, które stały się niezadowolone z terapii, miały związane z tym uwagi krytyczne: terapeuta, jak twierdzili, pozostawał całkowicie nieprzenikniony.
Sprawa jest delikatna, ponieważ terapeuta nie może i nie powinien angażować się w symetryczne ujawnianie siebie. (Hollywoodzkie filmy, które sugerują inaczej, takie jak Good Will Hunting, mogą wyrządzać niedźwiedzią przysługę zarówno klientom, jak i praktykom). Jednakże, jak twierdzą Meares i Hobson, terapeuta, który pozostaje całkowicie nieprzejrzysty, nie daje pacjentom możliwości rozróżnienia zdrowych i neurotycznych elementów w ich własnym postrzeganiu: Jeśli nic, co mówisz, nie wywołuje prawdziwej reakcji, nie wiesz, które z twoich reakcji są normalne.
Oczywiście nie da się też prowadzić prawdziwej ludzkiej rozmowy, a tym bardziej intymnej, z pustym ekranem.